niedziela, 2 października 2011

Wyginam śmiało...

...ciało!

O tak! Lubię to! To taki mój rytuał!

Chociaż tak naprawdę coraz mniej miejsca na samo wyginanie mi pozostaje. Teraz coraz częściej jedyne co mogę, to się ocierać o wyściółkę mojej kapsuły. Opracowałem już sobie kolisto-eliptyczne ruchy, które - mimo dziwnych, twardych wypustek w górnej części mojej komory - pozwalają nieco rozprostować kości i zmienić punkt orbitowania. Dobrze, że moja jadłorurka jest  wystarczająco długa i giętka!
 
Ostatnio nawet chciałem standardowo zabrać się za wyginanie śmiało mojego ciała, ale stało się coś nieoczekiwanego. Po raz pierwszy poczułem, jakbym nie był sam. Wiem, że to szaleństwo, ale miałem wrażenie, że wokół, gdzieś w pobliżu znajdują się persony podobne do mnie, w takiej samej sytuacji... Nie widziałem ich, ale dałbym sobie jadłorurkę odciąć - chociaż po dłuższym zastanowieniu, to chyba jednak bym nie dał - że odsetek kapsuł na wzór mojej w najbliższym otoczeniu jest większy, niż kiedykolwiek wcześniej. Dziwne uczucie... Pamiętam też, że mniej więcej w tym samym czasie przez wyściółkę mojej kapsuły dotarło do mnie parę nowych, interesujących słów, takich jak smółka, kikut, łożysko, siara (i wszystko jasne) i żółtaczka. Ciekawe, czy to będzie się jakoś regularnie powtarzać... Będę informować na bieżąco.


Aha! I jeszcze jedno ważne słowo poznałem niedawno: masaż. Sami zobaczcie:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz